Udany powrót Miedziowych do hali RCS Lubin!
6 grudnia 2020Miedziowi po ponad miesiącu gry na wyjazdach wreszcie wystąpili we własnej hali i pokazali, na co ich stać. Razem ze sponsorem strategicznym KGHM Polska Miedź S.A. podjęli gości z Trefla Gdańsk i stoczyli bój, po którym podzielili się punktami. Wszystko rozstrzygnęło się w tie-breaku i mimo że triumf odnieśli przyjezdni, to mecz ten stał na naprawdę wysokim poziomie.
Z początku gra była bardzo mocno ofensywna. Zawodnicy obu ekip słali potężne ataki, jednak nieco skuteczniejsi byli przyjezdni, którzy budowali sobie przewagę. Ta jednak stopniała w mgnieniu oka po dwóch skutecznych atakach i bloku Nikolaya Pencheva. Na tablicy wyników pojawił się remis 11:11 i przez chwilę gra była wyrównana, lecz gdańszczanie znów zaczęli przejmować inicjatywę (20:15). W końcówce zaczęło się robić gorąco za sprawą świetnej dyspozycji lubinian w bloku, która pomogła zniwelować stratę (23:24). Ostatni punkt zdobyli jednak przyjezdni.
Dobra końcówka poprzedniej partii uskrzydliła Miedziowych, którzy po przerwie spisywali się wyśmienicie i prowadzili 5:1. W ataku brylowali Ronald Jimenez oraz Wojciech Ferens (12:8). Po asie serwisowym Ferensa trener gości poprosił o czas. Nic to jednak nie zmieniło, bo gospodarze grali jak w transie i tylko powiększali prowadzenie (17:10). Świetnie funkcjonował blok i atak, a także coraz więcej piłek było podbijanych. Wspaniale radził sobie również libero Kamil Szymura: jego pozytywne przyjęcie utrzymywało się na poziomie aż 70%.
Po przerwie goście powrócili z podwójną siłą, a punkty w większości zdobywał Bartłomiej Lipiński. Ekipa Michała Winiarskiego znów szybko wypracowała przewagę (12:6), ale wystarczyło, że w pole serwisowe wszedł kapitan Miedziowych Miguel Tavares. Przy jego zagrywce różnica stopniała do 2 oczek – 12:10. Walka była ogromna. Dolnoślązacy trzymali się tuż za rywalami, a zepsuta zagrywka Moritza Reicherta dała im upragniony remis. W końcówce powtórzyła się sytuacja z pierwszej partii: 23:22 na korzyść Trefla Gdańsk. Tym razem jednak skończyło się inaczej. Skuteczny atak Ferensa dał remis 24:24, a całą partię zakończył szczelny blok Tavaresa.
Czwarta odsłona przyniosła emocje na najwyższym poziomie już od pierwszych piłek. Obie drużyny grały bardzo dobrze i miały ogromną ambicję, by wygrać – Miedziowi, by skończyć mecz, a goście doprowadzić do tie-breaka. Wreszcie inicjatywę przejęli gdańszczanie i wyskoczyli na kilka oczek do przodu. Trener Marcelo Fronckowiak postanowił skorzystać ze zmian i na boisku pojawili się m.in. Mariusz Magnuszewski, Adam Lorenc czy Kamil Maruszczyk. Rywale jednak postawili na swoim.
Tie-breaka rozpoczął Wojciech Ferens mocnym atakiem z lewego skrzydła. Walka toczyła się punkt za punkt i nikt nie zamierzał odpuścić (7:7). Zmiana stron odbyła się przy minimalnym prowadzeniu Trefla, jednak za chwilę liderem byli już lubinianie (11:10). Zmęczenie dawało się we znaki zawodnikom, którzy kończyli już trzecią godzinę gry. Do ostatnich piłek walka była całkowicie wyrównana. Ostatecznie tie-break zakończył się wynikiem 18:16 na korzyść Trefla. Warto zauważyć, że trwał aż 27 minut.
Cuprum Lubin – Trefl Gdańsk 2:3 (23:25, 25:20, 27:25, 18:25, 16:18)
Cuprum: Gunia (11), Ferens (24), Smoliński (2), Jimenez (14), Tavares (5), Penchev (12), Szymura (L) oraz Lorenc (2), Magnuszewski (1), Jakubiszak (7), Maruszczyk (1).
Trefl: Lipiński (20), Wlazły (19), Janusz (2), Reichert (16), Mordyl (8), Crer (13), Olenderek (L) oraz Kozub, Sasak (3), Janikowski (1), Urbanowicz.
MVP: Mariusz Wlazły
Źródło: inf. prasowa