Michał Kliba dla NiceSportOnline.pl: „Stawka jest jedna bo nie płaci się za nazwisko”
15 grudnia 2020Naszym kolejnym rozmówcą jest Michał Kliba, który pracuje jako fizjoterapeuta. Od lat pomaga sportowcom w przechodzeniu rehabilitacji. Leczyli się u niego między innymi żużlowcy: Tai Woffinden, Grzegorz Zengota, czy Mikkel Mikkelsen.
Jak to się stało, że wybrałeś Michał taki zawód?
Całkowity przypadek w sumie. Nie wiedziałem co robić po liceum, był wybór albo wojsko (takie były czasy, że wojsko było obowiązkowe) albo iść uczyć się dalej poszedłem więc do 2-letniej szkoły masażu, a że mi się to spodobało, to zrobiłem jeszcze 5-letnie studia magisterskie z Fizjoterapii. I tak to było, nie mówiłem jako przedszkolak, że zostanę Fizjoterapeuta (uśmiech). Nigdy zakładając gabinet, nie myślałem, że będę leczył żużlowców a tym bardziej że odwiedzą mnie takie sławy jak Tai Woffinden, Antonio Lindbaeck czy Mikkel Mikkelsen.
Jaki był najbardziej skomplikowany przypadek w twojej pracy, a jaki uznajesz za najlżejszy?
Ciężkie pytanie, bo tego jest masa i każdy przypadek jest inny. Można byłoby to podzielić tak, że jeśli chodzi o żużel najtrudniejszy przypadek pod względem urazu to Grzesiu Zengota. Gdy już robiliśmy krok w przód, później były dwa w tył ciężko to szło. Ale w końcu udało się, że wsiadł na motor, to bardzo cieszy. Najtrudniejszy pod względem czasu Mikkel Michelsen dziesięć dni do startu w SEC. Mikkel nie był w stanie podnieść ręki, na wysokość pasa to było duże wyzwanie czasowe. Natomiast jeśli chodzi o żużel, to nie ma łatwych przypadków w tej dyscyplinie sportu (uśmiech).
Zajmujesz się tylko rehabilitacją żużlowców, czy z twojej pomocy korzystają również inni sportowcy?
W sumie pomagam każdemu, kto się do mnie zgłosi (uśmiech). Odwiedzają mnie oprócz żużlowców, zawodnicy MMA (Andrzej Grzebyk w sumie teraz leczymy złamaną nogę po gali KSW i Szymon Bajor z federacji FEN, biegacze w tym Anna Sabat dwukrotna złota medalistka mistrzostw Polski na 800 metrów, Rafała Wilka tego Pana nie trzeba chyba przedstawiać, Aleksander Arian Mistrz Europy z 2019 w żeglarstwie w klasie Laser, Krystian Nawojski zdobywca Pucharu Polski w klasie 600, rajdowcy, zawodnicy piłki ręcznej, siatkarze i siatkarki, crossowcy i quadowcy, mistrz świata w kettlach Andrzej Jodłowski, a nawet zawodnicy z tak finezyjnego sportu jak siatkówka na śniegu.) Kiedyś podczas pandemii dałem wywiad, jak ma się gabinet i powiedziałem prawdę nie laurkę, że jest świetnie. Wtedy w komentarzach, dowiedziałem się, że jak leczyłem Taia Woffindena, czy Antonio Lindbeacka to od nich brałem miliony złotych. Prawda jest jednak taka, że nie ma podziału czy jesteś mistrzem świata, czy „Panią Krysią” stawka jest jedna, bo nie płaci się za nazwisko, czy sukcesy a za leczenie.
Jak sobie radzisz w czasach trwającej epidemii?
Kwiecień i maj to był trochę rollercoaster. W dwa dni miałem zamknąć gabinet, gdzie czekali pacjenci po operacjach z urazami i bólem. Nikt nie wiedział, czy zamknięcie potrwa tydzień, dwa, czy pół roku. Z oszczędności, które były odłożone na sprzęt, trzeba było po prostu żyć. Ale teraz jest już dosyć normalnie. Więc nie ma co narzekać tylko pracować.
Zbliża się do końca dość specyficzny rok z powodu COVID 19. Czy w tym roku na tle poprzednich lat odczułeś spadek klientów?
Rzeczywiście to trochę dziwaczny rok, ale ująłbym to tak, ilość raczej nie spadła w tym roku, ale to była sinusoida klientów gdy zostawali zamykani w domach, nie było ich. Natomiast jak otworzono rynek, nie wiedziałem gdzie ręce włożyć i tak, to wygląda przez cały rok. Obostrzenia odgrywają dużą rolę w ilości klientów w tym roku po prostu.
Co jest najtrudniejsze Michał w twojej pracy?
Ciężko powiedzieć, ale myślę, że brak ilości czasu na leczenie urazu. Ponieważ każdy chce być gotowy na już czy to zawodowy zawodnik, czy zwykły „Kowalski”.
Czy zdarzył Ci się pacjent, któremu mimo usilnych starań nie udało się pomóc?
Tak czasami jest w żużlu. Na przykład Grzesiu Zengota po rehabilitacji u mnie. Przeszedł jeszcze długą drogę, niczym wrócił na motor. W fizjoterapii jest tak, że niektóre urazy są ze sobą połączone z leczeniem operacyjnym i nie wszystko zawsze idealnie się zgrywa po prostu.
Który żużlowiec okazał się najlepszym pacjentem, a z którym musiałeś się najwięcej „męczyć”?
Nie da się tego tak określić, każdy zawodnik ma zupełnie inny charakter. Też wielkość urazu.
Ostatnie pytanie założenie własnej działalności taka jak twoja Michał wymaga sporych kosztów finansowych. Ile musiałeś zbierać, żeby rozkręcić własny interes?
To naprawdę jest śmieszna historia, bo interes zakładałem z bratem, był plan wielkiego gabinetu na kredyt sto tysięcy złotych. Na szczęście nie dostaliśmy tak dużego kredytu (uśmiech) i trzeba było rozkręcić to w inny sposób. W sumie bardziej logiczny i tak powstał mały gabinet jednoosobowy, za około dziesięć tysięcy złotych. Później doszło dofinansowanie z Unii Europejskiej i jakoś to się kręci. Natomiast od dwóch lat jestem już w większym gabinecie, który dysponuje dwoma pomieszczeniami. Sprzęt regularnie dokupuje, więc ciągle trzeba się rozwijać.
Źródło: inf. własne