Jarosław Pabijan dla NiceSportOnline.pl: „Gdybym miał gotowy patent, to robiłbym lepsze zdjęcia”
12 grudnia 2020Jarosław Pabijan jest kolejnym naszym rozmówcą. Jarka doskonale kojarzą kibice czarnego sportu. Od lat bowiem zajmuje się robieniem zdjęć na różnego rodzaju imprezach żużlowych. W wywiadzie udzielonemu naszej redakcji opowiada między innymi o tym jak zaczęła się jego pasja do fotografii.
Jarku, od czego zaczęła się twoja pasja do fotografii?
Tak trochę zostałem namówiony, realizując pasje brata mojej mamy. Wujek był utytułowanym fotografikiem i filmowcem też. No i zaszczepił, po drodze była całonocna kolejka przed sklepem Foto-optyki po pierwszą lustrzankę Zenit 12XP i sporo pracy warsztatowej.
Ile lat już robisz zdjęcia na żużlu?
Zacząłem coś tam robić z trybun w 1988 roku. Mój przyjaciel, Jarek Kamiński, pomagał mi sporo w ciemni, a że jest fotografem z zawodu, to wiedział co mi podpowiedzieć! Troszkę poważniej i z logiczniejszymi efektami to sezon 1989.
Czy oprócz zawodów żużlowych robisz również zdjęcia na jakiś innych imprezach?
Miałem bardzo poważny flirt z piłkarską reprezentacją Polski i w ogóle fotografowałem trochę piłki. Projekt się skończył, a mnie nie wciągnęło. Realizuję trochę fotografii reklamowej, a w tym roku robiłem kalendarz z Miss Startu dla PGE Ekstraligi. To już kolejny kalendarz na moim koncie.
Jesteś w stanie zliczyć, na ilu zawodach żużlowych byłeś już w swoim życiu z aparatem?
Statystyka jest mi nauką obcą! Nie mam pojęcia i nie liczę. Wiem, że kibice się czasem ścigają i chyba nawet znam kogoś, kto zaliczył więcej niż 100 w jednym roku.
Czy w trakcie twojej pracy przytrafiała Ci się kiedyś jakaś śmieszna historia?
Nie jestem smutasem, więc wesoło bywa dość często. Podróżowanie, samochody, granice, stadiony, ochrona na nich… to gotowe składniki na komedię nieraz! Nie pamiętam jakiegoś szczególnego kabaretu, ale smutno z pewnością nie jest.
Czym się wyróżnia dobre zdjęcie sportowe? Trudno zrobić taką fotkę?
Gdybym miał gotowy patent, to robiłbym lepsze zdjęcia. Myślę, że jak to w życiu – trzeba się starać. Być skupionym i przygotowanym. I mieć szczęście!
Nie myślałeś może o zorganizowaniu jakieś większej wystawy swoich fotek?
Kilka wystaw „po drodze” już było. Nie mam pędu – szczerze mówiąc, by to robić. Budżet ogromny a zasięg taki sobie chyba. No jest fejm może, ale nie zależy mi na tym.
Czym się jeszcze interesujesz oprócz żużla?
Muzyką! Bez tego świat mi się nie kręci. Nie lubię siedzieć w ciszy i coś musi grać nawet w tle. Trochę ciężej niż rockowo, ale nie ma reguły, bo odpalam czasem klasykę i jazz. Niemniej raczej rock&heavy.
Na rynku zadebiutował twój album fotograficzny „Złota Era Polskiego Żużla 2010-2020”. Czy w planach są kolejne?
Zobaczymy, jak ten zostanie przyjęty przez kibiców. Nic na siłę, bo jak mówiłem powyżej nie robię nic dla fejmu. Jak będzie wola i ochota wszystkich zainteresowanych to dlaczego nie. Zdjęć mam zawsze za dużo!
Czy jesteś oficjalnie członkiem jakiegoś stowarzyszenia fotografów sportowych
Kiedyś dział KDS. Klub Dziennikarza Sportowego. Dawne czasy. Nawet nie wiem, czy w tej chwili coś jest takiego. Na Facebooku jest grupa Mordochwyty! To się liczy?
Fotografujesz sport już tylko cyfrowo, czy używasz jeszcze aparatów analogowych?
Nie. Od dawna nie pracowałem analogiem. Myślę, że umiem i nadal bym sobie poradził z całą obróbką czarną-białą. Ale nie mam ambicji bycia artystą fotografistą.
Opowiedz nam, jak wygląda twój dzień pracy z aparatem.
Żużel to nie jest jedyna strona tej pracy, bo mam przyjemność prowadzić zajęcia z utalentowaną młodzieżą fotograficzną (muzyczną też!!!) w Pałacu Młodzieży w Bydgoszczy i MDK nr 4 również w Bydgoszczy. Zajęcia takie bywają czasem zaplanowane i wymyślone od początku do końca, ale czasem entuzjastyczno-twórcze i nie wiadomo do czego doprowadzą. Natomiast na żużlu to najpierw trzeba cały tan sprzęt ogarnąć w sensie podróżnym. Jeśli w planie jest samolot, to jest również w planie ekwilibrystyka z wagą bagażu i jego wielkością! Na stadionie to już łatwo, a po pracy czasem trzeba całość tych gratów gruntownie wyczyścić!
Jakie było najdziwniejsze miejsce, w którym robiłeś zdjęcia, a jakie twoim zdaniem najciekawsze?
Może szczyt wieży startowej w Pardubicach? Fajne ujęcie. Wieża się kiwa! Oczywiście wejście na nią jest zabronione. Jest tabliczka (uśmiech).
Praca fotografa wymaga sporych nakładów finansowych. Ile trzeba wydać na sprzęt, aby robić naprawdę dobre zdjęcia?
Bardzo modne jest powiedzenie, ze to nie sprzęt robi zdjęcia a fotograf. Bardzo modne. Ale jakoś nie bardzo chce przystawać do fotografii sportowej. Bez sprzętu – szczególnie przy sztucznym świetle – nic logicznego nie zrobisz. Z drugiej strony powieszenie drogiego sprzętu na człowieku, który nie umie, też nie przyniesie oszałamiającego efektu. Są na to dowody w internecie (uśmiech). Sam aparat – bez obiektywów – który jest przeznaczony do profesjonalnej fotografii sportowej, kosztuje jakieś trzydzieści dwa tysiące złotych. Cena do sprawdzenia w dobrych sklepach foto.
Źródło: inf. własne